niedziela, 23 marca 2014

Krakau






Stukot końskich kopyt o brukowane uliczki.
Chłód kamiennych murów.
Gorąca czekolada.
Hejnał Mariacki.
Dobra kasza nasza.
Zmięte bilety.
I patchworkowa sowa.
Tysiące ludzi.
Setki obcych języków.
Znajome miejsca.
Zatrzymany w biegu czas.
Gubię cząstkę duszy.
Zostawiam kawałek serca.
Czaruję dotykając kostek bruku.
Wracam zakochana.
Wciąż.
W Krakowie.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz