
Pryzmat.
Przez który latami patrzyłam na pewne osoby.
Zaskakujące jak ktoś może się zmienić.
Albo można zmienić o kimś zdanie.
Z pozytywnego na negatywne.
Z negatywnego na pozytywne.
Na przestrzeni kilku lat znajomości, bliskości.
Jak wiele można dostrzec.
I jak wiele można sobie uświadomić.
Jak duży poczuć zawód, że ktoś nie jest taki.
I radość, że ktoś jednak jest inny.
Jak wiele prostych, codziennych spraw może nakreślić daną osobę.
Dziwne, kiedy powoli dojrzewam do tego, że ktoś kogo miałam za takiego idealnego, wspaniałego, godnego naśladowania; ktoś komu zazdrościłam pięknego życia i niezwykłej codzienności - okazuje się, że żyje tylko w mojej wyobraźni.
Że wpycham w ramy własnych marzeń i nadziei osobę, która na to nie zasługiwała.
Że sama stworzyłam pewien ideał, z którym się porównuję, szukając namiastki siebie i swojego czarodziejskiego życia.
Rzeczywistość jest inna, choć ja wciąż wierzę w tą fantazję.
Uwierające uczucie, kiedy zdaję sobie z tego sprawę.
Huk spadających pryzmatów.
Rozbite szkło wyobrażeń.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz