Kończy się pachnący lipami i ciepłem miesiąc.
Upalne i gorące dni.
Ciepłe wieczory sprzyjają zamyśleniom.
Przedsenne spacery pełne marzeń i planów.
Długie rozmowy pośród cykających świerszczy.
Wsłuchuję się w otaczający świat.
Otulam się miękkim światłem.
I wdycham lepki zapach babiego lata.
Za dużo słońca.
Za dużo owadów.
Zbyt mało wiatru we włosach.
Zbyt wiele stopni na termometrze.
Zbyt rozgrzane płytki balkonu.
I wciąż za mało wody w doniczkach.
Zbyt wiele myśli, niepokojów i porównań.
Za mało spokoju i równowagi.
Rozmyślania oblepione pasmami dusznego powietrza.
Zbyt upalnego.
Dni mijają zbyt szybko.
Tydzień za tygodniem.
Godzina za godziną.
Chwila, moment, sekundy uciekają spłoszone.
Nie zrywam kartek z kalendarza.
Nie zapisuję minionych chwil w zeszycie.
Gubię buciki codzienności.
Nie lubię tak.
Wolę spokojniej, łagodniej, powolniej.
Bardziej intymnie.
Magicznie.
Możliwe?
Wciąż jeszcze czuje zapach wody.
Słyszę łopot żagli.
Ptasie plotki.
Czuję drobinki piasku.
I ostre igliwie na bosych spacerach.
Inny rytm codzienności.
Mnóstwo przeczytanych książek.
I wiele roztrzepanych myśli.
Moja ukochana mazurska ziemia.
Która koi, łagodzi i uspokaja.
I wzbudza ciągłą tęsknotę.
Chociaż niedawno tam byłam.
To jednak z Mazur się nie wraca.
Tam zostaje się na zawsze.
Nawet skrawkiem duszy.
Pryzmat.
Przez który latami patrzyłam na pewne osoby.
Zaskakujące jak ktoś może się zmienić.
Albo można zmienić o kimś zdanie.
Z pozytywnego na negatywne.
Z negatywnego na pozytywne.
Na przestrzeni kilku lat znajomości, bliskości.
Jak wiele można dostrzec.
I jak wiele można sobie uświadomić.
Jak duży poczuć zawód, że ktoś nie jest taki.
I radość, że ktoś jednak jest inny.
Jak wiele prostych, codziennych spraw może nakreślić daną osobę.
Dziwne, kiedy powoli dojrzewam do tego, że ktoś kogo miałam za takiego idealnego, wspaniałego, godnego naśladowania; ktoś komu zazdrościłam pięknego życia i niezwykłej codzienności - okazuje się, że żyje tylko w mojej wyobraźni.
Że wpycham w ramy własnych marzeń i nadziei osobę, która na to nie zasługiwała.
Że sama stworzyłam pewien ideał, z którym się porównuję, szukając namiastki siebie i swojego czarodziejskiego życia.
Rzeczywistość jest inna, choć ja wciąż wierzę w tą fantazję.
Uwierające uczucie, kiedy zdaję sobie z tego sprawę.
Huk spadających pryzmatów.
Rozbite szkło wyobrażeń.
Kilka dni w ukochanym miejscu.
Kilka mazurskich wspomnień.
Kilka zdjęć.
Kilka zapisanych chwil.
Kilka kwiatów lipy, w słoiczku zamknięte.
Kilka długich spacerów.
Kilka przeczytanych książek.
Kilka wolnych myśli.
Kilka pięknych widoków.
Kilka szczypt spokoju.
Kilka kroków.
Kilka okruszków zmyślonego czasu.