sobota, 25 maja 2013

Zawodność




Zaskakujące, że obojętne jak bardzo się starasz to i tak nie ma to znaczenia.
Że są ludzie, którzy powinni być bliscy, a są dalecy i zapatrzeni w siebie, swoje ja, swoje życie, swoje chcenia i nic, i nikt nie ma znaczenia na tyle, by coś od siebie dać.
Że nie potrafią docenić tego co się dla nich zrobiło, robi lub mogłoby się zrobić.
Że nie chcą zmienić chociaż odrobinę swojej codzienności, by dopasować się, chociaż wymagają tych zmian od innych, żeby uzyskać tylko swoje chcenia i żądania.
Że nie mają żale, pretensje i argumenty wymyślone.
Że 'ich' jest najważniejsze, bo odbity argument jest bezwartościowy.
Że nie chcą być tu i teraz.
Że są wyczerpani codziennością najbardziej ze wszystkich istot na świecie i im należy się najbardziej wypoczynek - choć prawda jest po środku.
Że mówią, by mówić, a tak naprawdę ich słowa są bezwartościowym bełkotem.
Że ich obietnice są mniej warte niż listki na wietrze.
Że świadomie sprawiają przykrość, bo ich plany są najważniejsze.
Że tak naprawdę myślą tylko o sobie i swoich chceniach.
Że używają argumentu wieku, podkreślając swoją 'starość', choć to tak naprawdę nie ma znaczenia.
Że mają prośby, choć to tak naprawdę są tylko żądania i rozkazy, które im się bezwzględnie należą.
Że potrafią przekreślić marzenia i cele nazywając je bezwartościowymi, choć tak naprawdę nie nic o tym nie wiedzą.
Że nie chcą dać od siebie niczego, co wymagałoby minimum wysiłku, choć efekt byłby tego wart.
Że potrafią używać argumentów tylko na swoją korzyść, nie słuchając tak naprawdę i nie pozwalając by ktoś inny argumentował ze swojej strony tak samo, bo przecież jemu się nie należy, on ma obowiązek, on ma nie przesadzać.
Że najczęstszym argumentem jest - 'bo tak', 'bo starość', 'bo nie ma czasu', 'bo zbyt duże zmęczenie' i nic innego nie jest ważne.
Że żadne słowa, prośby, rozmowy tak naprawdę nie trafiają do tych zaciśniętych serc.
Że tak naprawdę nie umieją zachować się jak bliscy, którymi przecież są, nie umieją dać ciepła, bezpieczeństwa i stabilności skały - chociaż tego najbardziej potrzeba na co dzień.
Że jednak nie chcą dać coś od siebie by zyskać coś w zamian, że tak wiele istotnych spraw nie ma dla nich znaczenia.
I może brzmi to gorzko, ale czuję złość i bezsilność, że tak jest, że nie da się tego zmienić, że za każdym razem wszystko to boli tak samo, że przykrość jest tak wielka.
I obojętne jak bardzo będę się starać to nie uzyskam efektów.
I te długie chwile kiedy próbuje to wszystko poukładać w mojej wciąż zielonej głowie, są jednak stracone.
Nie potrafię sobie tego wytłumaczyć, nie potrafię tego zrozumieć, ani poukładać w swojej duszy, chociaż próbuję, ciągle od nowa.
Nawet jeśli mi się udaje to jest to labilne, delikatne i kruche tak bardzo, że każde ponowne zderzenie z taką rzeczywistością jest bardzo bolesne i przykre.
I kiedy czasem wydaje mi się, że może być dobrze, że jednak można chociaż trochę zrobić cokolwiek dla siebie nawzajem - to tylko iluzja.
Może jest zbyt młoda, może zbyt głupia, może zbyt naiwna i dlatego zamykam się w sobie, czując smutek i bezsilność i próbuję to wszystko od nowa układać.
Nikt nie jest idealny, wiem... czasem tak zwyczajnie mnie to wszystko boli.
A życie toczy się dalej, swoją wyboistą ścieżką.
Takie gorzko - cierpkie przemyślenia ma na sobotę...
Chociaż z drugiej strony - wszystko jest po coś... tylko muszę znaleźć odpowiedź po co?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz