


Pierwsza połonina, na którą się wdrapałam.
Pierwszy widok, niesamowity, zapierający dech w piersiach.
Pierwsza kręta ścieżka między starymi bukami o gładkich pniach.
Pierwszy piknik na starych kamieniach, na szczycie.
Pierwsza burza w Bieszczadach.
Pierwszy zdobyty szlak.
I gorąca herbata w czerwonym termosie.
I wiatr szarpiący włosy.
I czary rzucone przez góry.



witaj:) zawsze mnie dziwi jak pory roku wpływają na przyrodę (a niby to takie oczywiste, hehe). Moja letnia połonina wyglądała zupełnie inaczej, co nie znaczy lepiej ani gorzej, po prostu inaczej...
OdpowiedzUsuńDobrego dnia:))
Hej Gusioczku :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że te połoniny każdego dnia wyglądają inaczej :) A ja uwielbiam tą zmienność w przyrodzie, gdy nic nigdy nie jest takie samo:)
Buziaki!