Za oknem szary świt, trudno wstać.
Zerkam do kalendarza.
Planuję dzisiaj, planuję jutro.
Długi dzień przede mną.
Wypijam kubek gorącej herbaty.
Radio cichutko brzęczy swoje melodie.
Codzienność z tym stresem, z tym biegiem, z tą niepewnością.
Codzienność ze studiami, przypalonym obiadem i ramionami, w które mogę się wtulić.
Codzienność z marudzącym królikiem, z książką na kolanach, z głową pełną marzeń.
Czasem oddałabym ją komuś innemu.
Czasem nie zamieniłabym jej na żadną inną.
Niedługo otworzę wiośnie drzwi na oścież.
Wpuszczę ją przez otwarte okna, razem z ciepłym wiatrem.
Ale jeszcze trochę, jeszcze chwilę.
Nie chcę jej poganiać.
Jeszcze delektuję się zimą.
Otulam się ciepłym kocem, piję gorącą herbatę, zapalam fioletowe świeczki.
Czytam grube książki i oglądam ciepłe filmy.
Ściskam Twoją dłoń.
Śmieję się z psa buszującego w śniegu.
Dostrzegam kolor nieba, chociaż zwykle jest szare.
Słucham ulubionych płyt i gram w gry planszowe.
Układam notatki,uczę się i wycieram kurze z półek.
Uśmiecham się.
I upajam zapachem zimy.
Topnieją śniegi, prawie z każdej strony kapią wielkie krople.
Z nieba czasami sypie biały puch.
Chodniki przypominają wielkie lodowiska.
Układam życie według nowej tabelki planu zajęć.
Wypożyczam mnóstwo mądrych książek na nowy semestr.
Kupuję ulubione notatniki i kolorowe pisaki.
Wychodzę rano i wracam wieczorem.
Pachnie nowością, nieznanym, ciekawością.
Jest inaczej.
Ostatni wolny dzień, moich krótkich ferii.
Nowa rzeczywistość jawi się w szarych barwach, opatulona niepewnością.
Znów wstaję wcześnie i znów witam za oknem półmrok.
I miliony chaotycznych myśli suną przez moją głowę.
I tysiące uczuć zalewają moją duszę.
Czasem tak trudno jest to wszystko uporządkować.
Wstaję wcześnie, chociaż panuje jeszcze półmrok.
Krople wody spadają z lodowych sopli.
Jest odwilż, mimo to nadal jest biało.
Za oknem tak bardzo śpiewają ptaki.
Dzisiaj, po raz pierwszy, poczułam niesamowicie silną tęsknotę za wiosną.
Słucham opowieści, tych którym w życiu nie wyszło.
W których jest tyle smutku.
Uczę się doceniać to co mam.
Kochać i tulić swoje chwile.
I żyć najlepiej jak potrafię.
Czasem ułożone plany rozsypują się.
Zmieniają na zupełnie inną układankę. która wcale mi się nie podoba.
Dzisiaj jest już lepiej.
Dzisiaj będzie tak jak planowałam.
Dzisiaj wracam na swoje dobrze znajome tory.
Mam nadzieję.
Dopijam kubek gorącej herbaty z pigwą.
Ubieram ciepłą kurtkę.
Idziemy na spacer, potem do biblioteki i do drogerii, i....
Wracam.
Ostatni egzamin za mną.
Napisany.
Pojawiają się wątpliwości czy nie zapomniałam czegoś dopisać, coś podkreślić, o czymś wspomnieć.
Nieistotne, nawet nie sprawdzam już notatek.
To i tak nie ma już znaczenia.
Choć myślę pozytywnie.
Opada ze mnie stres i napięcie ostatnich dni.
Dopada mnie zmęczenie.
Biorę książkę.
Przytulam się do ciepłej poduszki.
Może zasnę.
Dni tygodnia zlewają się w jedną całość.
Wypełnione powtarzanymi czynnościami.
Nie ma czasu na nic innego.
Każda chwila wypełniona nauką.
Puszczam pozytywne myśli na śnieżny wiatr
Znów zmieniam stronę kalendarza, już luty.
A jeszcze chwilę temu ubierałam choinkę i lepiłam uszka.
Znika gdzieś czas, jak wstążka delikatnie oplata palce i umyka.
Dzień wypełniaczami zajęty po brzegi.
Potrzebuję przytulania.