czwartek, 30 maja 2013

Wieczorem



Zasłuchuję się w spadające krople.
Zagapiam się w jednolicie czarne niebo.
Wdycham wilgotne powietrze.
To był dobry dzień.



niedziela, 26 maja 2013

Zamyślenie



Jest coś niezwykłego w niedzielnych porankach.
Kiedy przemykam się na spacer przez moje miasteczko.
Wyciszone ulice.
Bezdech chodników.
Martwe supermarkety.
Nieruchomość powietrza.
Zatrzymany w biegu czas.
Wyczekiwanie.
Nierzeczywistość.
I obezwładniający spokój.

sobota, 25 maja 2013

Zawodność




Zaskakujące, że obojętne jak bardzo się starasz to i tak nie ma to znaczenia.
Że są ludzie, którzy powinni być bliscy, a są dalecy i zapatrzeni w siebie, swoje ja, swoje życie, swoje chcenia i nic, i nikt nie ma znaczenia na tyle, by coś od siebie dać.
Że nie potrafią docenić tego co się dla nich zrobiło, robi lub mogłoby się zrobić.
Że nie chcą zmienić chociaż odrobinę swojej codzienności, by dopasować się, chociaż wymagają tych zmian od innych, żeby uzyskać tylko swoje chcenia i żądania.
Że nie mają żale, pretensje i argumenty wymyślone.
Że 'ich' jest najważniejsze, bo odbity argument jest bezwartościowy.
Że nie chcą być tu i teraz.
Że są wyczerpani codziennością najbardziej ze wszystkich istot na świecie i im należy się najbardziej wypoczynek - choć prawda jest po środku.
Że mówią, by mówić, a tak naprawdę ich słowa są bezwartościowym bełkotem.
Że ich obietnice są mniej warte niż listki na wietrze.
Że świadomie sprawiają przykrość, bo ich plany są najważniejsze.
Że tak naprawdę myślą tylko o sobie i swoich chceniach.
Że używają argumentu wieku, podkreślając swoją 'starość', choć to tak naprawdę nie ma znaczenia.
Że mają prośby, choć to tak naprawdę są tylko żądania i rozkazy, które im się bezwzględnie należą.
Że potrafią przekreślić marzenia i cele nazywając je bezwartościowymi, choć tak naprawdę nie nic o tym nie wiedzą.
Że nie chcą dać od siebie niczego, co wymagałoby minimum wysiłku, choć efekt byłby tego wart.
Że potrafią używać argumentów tylko na swoją korzyść, nie słuchając tak naprawdę i nie pozwalając by ktoś inny argumentował ze swojej strony tak samo, bo przecież jemu się nie należy, on ma obowiązek, on ma nie przesadzać.
Że najczęstszym argumentem jest - 'bo tak', 'bo starość', 'bo nie ma czasu', 'bo zbyt duże zmęczenie' i nic innego nie jest ważne.
Że żadne słowa, prośby, rozmowy tak naprawdę nie trafiają do tych zaciśniętych serc.
Że tak naprawdę nie umieją zachować się jak bliscy, którymi przecież są, nie umieją dać ciepła, bezpieczeństwa i stabilności skały - chociaż tego najbardziej potrzeba na co dzień.
Że jednak nie chcą dać coś od siebie by zyskać coś w zamian, że tak wiele istotnych spraw nie ma dla nich znaczenia.
I może brzmi to gorzko, ale czuję złość i bezsilność, że tak jest, że nie da się tego zmienić, że za każdym razem wszystko to boli tak samo, że przykrość jest tak wielka.
I obojętne jak bardzo będę się starać to nie uzyskam efektów.
I te długie chwile kiedy próbuje to wszystko poukładać w mojej wciąż zielonej głowie, są jednak stracone.
Nie potrafię sobie tego wytłumaczyć, nie potrafię tego zrozumieć, ani poukładać w swojej duszy, chociaż próbuję, ciągle od nowa.
Nawet jeśli mi się udaje to jest to labilne, delikatne i kruche tak bardzo, że każde ponowne zderzenie z taką rzeczywistością jest bardzo bolesne i przykre.
I kiedy czasem wydaje mi się, że może być dobrze, że jednak można chociaż trochę zrobić cokolwiek dla siebie nawzajem - to tylko iluzja.
Może jest zbyt młoda, może zbyt głupia, może zbyt naiwna i dlatego zamykam się w sobie, czując smutek i bezsilność i próbuję to wszystko od nowa układać.
Nikt nie jest idealny, wiem... czasem tak zwyczajnie mnie to wszystko boli.
A życie toczy się dalej, swoją wyboistą ścieżką.
Takie gorzko - cierpkie przemyślenia ma na sobotę...
Chociaż z drugiej strony - wszystko jest po coś... tylko muszę znaleźć odpowiedź po co?



piątek, 24 maja 2013

Strugi deszczowe




Budzi mnie deszcz.
Krople tłuką się po oknie.
Zaokienne brzozy kołyszą się smętnie.
Trudno wstać w takiej szarówce.
Nawet kubek zielonej herbaty nie dodaje mi energii.
Dziś znów długi dzień na uczelni.
W pośpiechu szukam nieprzemakalnej kurteczki.
I cieplejszych butów.
Ale mimo wszystko jest jakoś dobrze.



środa, 22 maja 2013

Smugi codzienności



Puszczam dobre myśli na wiatr.
Zachwycam się zimnym porannym słońcem.
I wciąż kwitnącymi drzewami.
Piekę rabarbarowe ciasto, z kruszonką.
Przeglądam pliki notatek.
Wypisuję kolejne mazaki.
Gubię się.
Dotykam smug codzienności.


niedziela, 19 maja 2013

Codziennoczułość



Rozsypuję koralki czasu.
Próbuję układać myśli.
Spisuję najbliższe obowiązki na kartce.
Zapisuję co, jak, kiedy w kalendarzu.
Niepokojem i niepewnością rozbijam swoje misterne plany.
Robię nic, chociaż ciągle coś.
Zgubiłam swoją ścieżkę.
Tęsknię za Mazurami.
Tak bardzo chciałabym tam być.
Kruszę pragnienia i chcenia.
Rozbijam resztki marzeń.
Odpycham rzeczywistość.
Ukradkiem zbieram swoje łzy.
Bujam w bladoróżowych obłokach.
Czuję się tak bardzo zmęczona.
Napycham kieszonki spodni dobrymi myślami.
Machinalnie trwam w codzienności.
Rozmyślam, szukam, tęsknie, porządkuję, gubię, depczę.
Zbieram okruszki dobrego czasu.
I wciąż biegam boso po trawie.


piątek, 17 maja 2013

Maj



Słońce na balkonie.
Ptasie śpiewy.
Kompot z rabarbaru.
Zapach bzu.
Rechot żab.
Ciepłe wieczory.
Wspólne rozmowy.
Długie rozmyślania.
Porządkowanie myśli.
Mnóstwo nauki.
Maj.
Najpiękniejszy miesiąc.
Zachwycam się nim.
Łapiąc okruszki wolnych chwil.


środa, 15 maja 2013

Dziś




Okno otwarte na oścież.
Słucham szumu aut.
Upajam się zapachem bzów.
Podpieram głowę ręką.
Zagapiam się na niebo.




niedziela, 12 maja 2013

Biesy i czady




Zamknęłam na chwilę oczy.
Przyszedł cudowny maj.
Odwróciłam się tylko na chwilę.
Uciekło wiele dni, pozostawiając za sobą zapach chwil.
A majówka...
Wyczekana, wytęskniona, zaplanowana...
Była wspaniała!
Znów mogłam skłonić się Biesom i Czadom.
Poczuł potęgę gór.
Wdychać niezwykłe powietrze.
Pod stopami jeszcze mocniej czuć ziemię.
Zanurzać się w magiczną ciszę.
Dotykać nieba.
I być samej ze sobą.